Dzień imienia świętego Andrzeja
W wielu domach ten właśnie wieczór, imienia świętego Andrzeja, jest celebrowany w sposób magiczny. Lanie wosku, przekładanie butów, losy… Wszystko to ma pomóc nam odsunąć ciężkie kotary tajemnic i podejrzeć przyszłość. Owo święto wróżenia ma bardzo długie, kręte i głęboko zakorzenione wici w naszej historii. Ale gdzie szukać początku?
Wiele źródeł podaje, iż pierwszy raz w Polsce wspomniane jest to święto w XVI wieku – ale nie jest to pierwszy raz, kiedy rozlał się wosk. Wróżenie i chęć poznania przyszłości sięga o wiele, wiele lat wstecz. Przenosząc się wyobraźnią, aż do czasów pierwszych Słowian, nie trudno dostrzec, jak wielki wpływ na ich życie miały wszelkie proroctwa. Wróżby towarzyszyły im już od samego początku życia!
Z czasem rodzime święto zanikało, na rzecz nazewnictwa chrześcijańskiego. Pamiętajmy, że u naszych przodków święta nie miały określonych dat. Często świętowano cały tydzień, albo nawet i miesiąc, wedle niektórych źródeł. Według tradycji momenty, w których wypada sobie wróżyć, to nie tylko 29-tego listopada, czyli sławne Andrzejki, ale także 25-tego listopada, czyli tzw. Katarzynki, kiedy to tylko i wyłącznie panowie mają prawo do wykonywania wróżb. Święta Katarzyna, po której dzień wróżb otrzymał imię, jest między innymi patronką szwaczek, co nasuwa niewinne skojarzenie z Rodzanicami i przędzoną nicią. Katarzyna czasami nawet – wciąż niepewnie – kojarzona jest z Mokoszą; słowiańską boginią łączoną ze szwaczkami, tkaczkami i przędzą.
Taką właśnie kryją tajemnice Andrzejkowe wróżby. Mimo kilku dziur, rozdarć, zagięć na kartach historii, pamięć o tym magicznym święcie pozostała. Tradycja ta na szczęście zakorzeniła się w naszym żywocie bardzo głęboko. Pamięć o naszej Doli, choć trochę niekompletna, i świadomość o jej istnieniu wciąż jeszcze gdzieś się tli. Nam pozostaje tylko życzyć wszystkim, którzy tego dnia sięgają po wosk i klucz, szczęśliwych i pomyślnych odpowiedzi zapisanych na złotej nici żywota.